Obserwuj oficjalny profil na Instagram:
KATARZYNA GROCHOLA
Przeznaczeni
Nigdy nie wiadomo, kiedy się widzi kogoś po raz ostatni.
Nie pamięta się ostatniego słowa, spojrzenia, grymasu twarzy, dźwięku. Dopiero potem mozolnie przez pamięć przedzierają się drobne gesty, do których dotarła już przyszłość, więc nie są takie same i wszystkie świadczą o zbliżającym się….
Nigdy nie wiadomo, kiedy się widzi kogoś po raz pierwszy…
Nic tego nie zapowiada, dopiero potem przeszłość staje się oswojona i na zapas wiadoma. Więc raz na jakiś czas, nieokreślony, przychodzi taki dzień, w którym zwykłe drobiazgi zaczynają coś znaczyć, wypowiadane słowa nabierają mocy, a imiona stają się ludźmi, którzy odmieniają nasz los.
Życiorys
- Urodziłam się jako pierwsze i przedostatnie dziecko swoich rodziców 18 lipca po południu.
- W przedszkolu kopnęła mnie Krysia Ł. I nie lubiłam szpinaku. I wiedziałam, że zostanę pisarką.
- W szkole podstawowej napisałam w zeszycie do matematyki pierwszą powieść. Liczyła czternaście stron. Szkoła podstawowa przygotowała mnie do olimpiady polonistycznej, dzięki której dostałam się bez egzaminów do liceum.
- Liceum , a szczególnie moja klasa humanistyczna, nie przygotowało mnie odpowiednio do matury z chemii i z fizyki. Na chemii pisałam krótkie formy literackie, a na fizyce dłuższe.
- Maturę zdałam we wrześniu.
- Pracowałam trochę w Hortexie, ale przytyłam w ciągu dwóch tygodni sześć kilo i nie miałam czasu na pisanie.
- Pracowałam w szpitalu jako salowa. Nie przytyłam. Dużo pisałam.
- Próbowałam chodzić do szkoły pomaturalnej dla analityków medycznych, ale było tam za dużo analityki medycznej, a za mało literatury.
- Zmieniłam szkołę medyczną na szkołę dla nauczycieli nauczania początkowego. Ale było tam za dużo o nauczaniu początkowym i wiązało się w ogóle z nauczaniem, czego nie znoszę. Z literatury zajęcia kończyły się na Tatusiu Maminka.
- Postanowiłam serio zacząć pisać.
- Nauczyłam się pisać bezzwrocznie na maszynie. Poczyniłam duże postępy. Dzisiaj piszę czterysta znaków na minutę.
- Wyjechałam za granicę, pracowałam jako sekretarka i maszynistka. Ponieważ pisałam bezzwrocznie mogłam pisać w obcych językach. Oprócz rzecz jasna arabskiego.
W 1980 urodziłam córkę, Dorotę.
- Wróciłam do Polski i pracowałam w korekcie. Kiedyś w jednej książce dla dzieci przeniosłam słowo BRZDĄC w sposób następujący – B- RZDĄC. Kierowniczka zwróciła mi uwagę. Poprawiłam następująco: BRZ-DĄC.
- Zmienił się system w Polsce z komunistycznego na bliżej nieokreślony więc założyłam z przyjaciółką firmę, w której od razu zostałam dyrektorem składu celnego. Mało pisałam, bo trzeba było dużo pracować. A i tak zbankrutowałyśmy.
- Zaczęłam budować demokracje lokalne w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jak widać z powodzeniem. Dużo pisałam, bo miałam dużo czasu.
- W PORADNIKU DOMOWYM odpisywałam na listy Czytelników. Nareszcie pisałam coś, za co mi płacili. Oprócz tego pisałam do szuflady.
- Pracowałam w biurze matrymonialnym Czandra, jako konsultantka, niektórym przyniosłam szczęście, i dużo pisałam.
- Zostałam redaktorem w JESTEM – miałam tam rubryczkę z felietonem i również odpisywałam na listy.
- Napisałam „Przegryźć dżdżownicę”, która została wydana i miała świetne recenzje, w związku z tym nikt tego nie zauważył.
- Oprócz Ani Magdziarz, która zaproponowała mi współpracę najpierw z GRACJĄ, potem z MARII CLAIRE, potem z PANIĄ. Pisałam artykuły np. Seks z hydraulikiem. Oraz wywiady ze znanymi ludźmi. Oraz opowiadania. Czasem pod pseudonimem Anna Borsuk, lub Anna Wiewiór.
- Wybudowałam malutki domek pod Warszawą.
- Pewnego dnia komputer mi wyczyścił twardy dysk. Straciłam nieodwołalnie wszystko, co tam było – całą bazę danych, potrzebnych mi do odpowiadania na listy.
- Mogłam sobie napisać zupełnie coś nowego.
- Więc napisałam książkę Nigdy w życiu.
- W domku wtedy wybudowanym żyję do dziś.